Są w naszym Związku pszczelarze, którym nie jest obojętna degradacja naszego środowiska, jego zasobów stanowiących zabezpieczenie dla życia w danej lokalizacji pszczół, ptaków i innych zwierząt. Aktywnie sprzeciwiają się takim praktykom i postawie urzędników, którzy swoimi barbarzyńskimi decyzjami niszczą cenne zasoby przyrodnicze. W ostatnim czasie działania podjął nasz Kolega Marek Łucewicz członek Zarządu Związku Pszczelarzy "Podlasie" o szczegółach zdarzenia informuje tygodnik "Słowo Podlasia" artykule autorstwa Anny Chodyki >>>>>>>
Przy okazji tych drastycznych, z punktu widzenia osoby wrażliwej na wartość otaczającej nas przyrody, działań postanowiłem podzielić się z wami moimi obserwacjami dotyczącymi postawy urzędników z jaką spotykamy się w tego typu sytuacjach. I może spróbuję zadać pytania, które nigdy nie przychodzą urzędnikom do głowy. Może jeśli kiedykolwiek przeczytają taki tekst to chociaż chwilę się zastanowią nad skutkami swoich decyzji.
Mogę odnieść się do dwóch podobnych sytuacji, a mianowicie remontu drogi łączącej Rokitno z Białą Podlaską oraz remontu drogi łączącej Janów Podlaski z Białą Podlaską. Przy okazji tych modernizacji zaistniały analogiczne sytuacje ja ta, w której interweniował Kolega Marek Łucewicz.
Na potrzeby unowocześnienia infrastruktury czy to drogowej czy oświetleniowej wycięto setki drzew a argumentacja ze strony "urzędników-przyrodniczych szkodników" była zawsze taka sama; że z formalnego punktu widzenia wszystko przebiega poprawnie, zgodnie z procedurami, pozwoleniami i normami jakie obowiązują.
I tu należy postawić pytanie: Czy tak samo poprawnie te procesy przebiegają z punktu widzenia przyrody? Postaram się troszkę głębiej pochylić się nad tym problemem.
Proszę zwrócić uwagę na sam butny i arogancki język, jakim posługuje się przodownik tych destrukcyjnych dla flory i fauny działań na terenie powiatu bialskiego pni dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych Krystyna Beń, nazywa drzewa samosiejkami, krzakami lub chwastami. A są to słowa, które mają dzięki pogardliwej narracji, wywołać w ocenie odbiorcy negatywne nastawienie wobec drzew, zbagatelizować ich znaczenie w ekosystemie jaki, według autora takich słów, należy usunąć, zniszczyć, i co jest szczytem hipokryzji nazwać to pielęgnacją. Tyle agresji już w samych słowach a co należałoby napisać w odpowiedzi na pani decyzje, które przekładają się na działania.
W tym miejscu zwrócę się bezpośrednio do autorki tych nasyconych pogardą słów:
Pani dyrektor; samosiejki to drzewa naturalnie występujące w przyrodzie, proszę temu słowu nie nadawać pejoratywnego znaczenia, ponieważ drzewa zasadzone ręką ludzką nie mają większej wartości przyrodniczej niż, te które wyrosły w naturalny sposób.
A krzaki to młode drzewa i krzewy i nie istnieją tylko po to w przyrodzie aby je usuwać jak zapewne pani uważa. Pragnę jeszcze doprecyzować, że chwastem jak niesłusznie określa pani akacje, jest roślina hamująca rozrost roślin uprawnych, no a chyba na drodze czy nawet w pasie przydrożnym nie spotkamy roślin uprawnych.
A teraz może spójrzmy na drzewa rosnące przy drogach z innej perspektywy, zarówno z tej językowej i przyrodniczej. Drzewa są piękne, dostojne, majestatyczne, długowieczne i pożyteczne a nawet wzbogacają nasz świat zapachami, o czym pisał wieki temu Jan Kochanowski we fraszce "Na lipę". Lipy i akcje to drzewa szybkorosnące upiększające krajobraz i dające ochronę w postaci cienia nad drogą, dzięki któremu wydłuża się jej trwałość i użyteczność, co potwierdzają liczne opracowania naukowe i branżowe. Są podstawą ekosystemu jego nieodzownym szkieletem. Na ich liściach i pniach bytują liczne rodzaje owadów i ptaków, dla których są schronieniem i żywicielem, oba wymienione gatunki wytwarzają nektar stanowiący pokarm dla zapylaczy a ich nasiona chętnie zjadają ptaki.
Jeśli zostanie wycięte 50-letnie drzewo i nawet w jego miejsce nasadzone nowe, młode to adekwatną wartość dla przyrody odzyska ono dopiero za 50 lat a tej luki czasowej nie uzupełnimy w żaden równoważny sposób. Ptaki i owady z danej lokalizacji są skazane na brak pożywienia i miejsca do bytowania przez co czeka je śmierć, bo co innego je może spotkać jak zostanie zniszczone ich źródło pokarmu i schronienie.
Może osoby odpowiedzialne za takie radykalne zmiany powinny zrobić wszystko aby nie doszło do wycinki włącznie z przesadzeniem drzewa a jeśli wszystkie opcje zawiodą i nie będzie takiej możliwości to czy nie należy nasadzić krzewy i zamiast siać trawę na poboczu posiać nasiona roślin, które utworzą dziką łąkę tak aby, chociaż w możliwie minimalnym stopniu, jak najszybciej zrównoważyć stratę w ekosystemie i nie skazywać na śmierć zwierząt powiązanych z daną lokalizacją, ale tego się u nas przecież nie praktykuje. Łatwiej tylko niszczyć i nic nie dawać w zamian. Łatwiej być prymitywem, który nie widzi kontekstu w jakim podejmuje działania i jakie te działania wywierają skutki.
Jak zawsze w każdej historii jest też zapewne drugie dno. Zapewne na takich dewastujących przyrodę działaniach ktoś zawsze zyskuje, a kto? Przedsiębiorca, który za bezcen wytnie drzewa i przerobi na zrębki, widziałem jak urządzenia do rozdrabniania drzew pochłaniają pnie o średnicy 30-40 centymetrów i to zaledwie w kilkanaście sekund, jeśli zostanie zasiana trawa to zarobi ten, kto ją zasieje i ten kto ją będzie regularnie kosił proszę zwrócić uwagę jakie potężne pieniądze z roku na rok przeznaczane są w budżetach podmiotów za to odpowiedzialnych. No i to wszystko też się będzie odbywało zgodnie z przepisami przetargami i procedurami.
Ale z nieodwracalną wyrwa w przyrodzie, wyrwą naznaczoną śmiercią wielu istnień. Stwarzaniem w naszym otoczeniu pustki przyrodniczej, na której hula wiatr i pracują kosiarki do trawy aby była równo przystrzyżona, gdzie nie ma zapachów a jest smród spalin, gdzie nie ma bzyczenia owadów i śpiewu ptaków ale za to pusta, czasem oświetlona, przestrzeń.
Na koniec nadmienię, że jest iskierka nadziei, ja osobiście uważam, iż bardzo nikła, że może kiedyś nowe pokolenia inaczej będą postrzegały nasze otoczenie, może to się stanie między innymi dzięki takim ludziom jak nasz Kolega Marek Łucewicz, który prowadzi społecznie, oprócz działań bezpośrednio zmierzających do powstrzymania dewastacji przyrody, również zajęcia dla młodzieży przybliżające świat przyrody i świat pszczół, może edukowanie z nastawieniem na uwrażliwienie na nasze otoczenie przyniesie zmianę w myśleniu i postępowaniu wobec przyrody.
Grzegorz Szerement